wtorek, 24 września 2013

Mam pistolet, dwa naboje i nas dwoje, to koniec!

Wiktoria:

Opierałam ręce o białą fakturę umywalki. Na murku tuż nad nią leżał mały podłużny przedmiot. Zamknęłam oczy wypuszczając  powietrze ustami. Delikatnie objęłam palcami ów przedmiot patrząc na niego uważnie. Dwie czerwone kreseczki omal nie doprowadzają mnie do palpitacji serca. Zakrywam usta dłonią hamując łzy. Zaraz potem na moich ustach pojawia się szeroki uśmiech. Jestem w ciąży. Urodzę dziecko mężczyzny, w którym jestem totalnie zakochana.  To nie powód do płaczu. Ocieram łzę z policzka tym razem śmiejąc się w głos. Gabriel powtarzał mi jak bardzo chciałby mieć dziecko. Co prawda nigdy nie określił czy chce mieć je już teraz. Lecz skoro stało się jak się stało, na pewno się ucieszy. Wychodzę na korytarz i szybko wkładam na nogi czarne balerinki. Torebkę zarzucam na ramię a test ciążowy wkładam do torebki. Musze podzielić się tą wiadomością z Mią. Tak wiem, to ojciec powinien dowiedzieć się jako pierwszy. Lecz to nie moja wina że Gabriel znajduje się właśnie w Jastrzębiu, a mówienie mu tego przez telefon nie było dobrym sposobem. Zresztą chciałam zobaczyć jego minę gdy się dowie. 
 Warszawa o tej porze dnia kwitła życiem. Ludzie wracali z pracy, szkół, wykładów. Weszłam to tramwaju, który podwiezie mnie prawie pod samo mieszkanie Kubiaka. Mia spędza tam całe dnie i noce, można by powiedzieć że już się tam przeprowadziła i zapomniała że nadal ma pokój w naszym mieszkaniu. A może już mieszkaniu moim i Gabrysia? Może Mia przeniesie się do Michała, a my w jej pokoju urządzimy miejsce dla naszego dzidziusia? Z kołyską na środku i fotelem bujanym, tak jak zawsze marzyłam. Nie przepadam za zwykłym łóżeczkiem dziecięcym. Wolałabym kołyskę, no przynajmniej do czasu aż dzidziuś nie zacznie się wiercić. Kręcę głową na moje fantazje. Zdecydowanie za dużo planuje.
Drzwi do kubiakowego mieszkania otwiera mi moja przyjaciółka.  Ubrana w klubową koszulkę wybranka swojego serca.
  - Przeszkadzam? - całuje je policzek stojąc na progu mieszkania. Widząc jej strój to chyba logiczne że o to pytam. Dziewczyna popukała się tylko w głowę i kazała mi wejść do środka. 
  - Ty nigdy nie przeszkadzasz. Coś ty taka rozpromieniona? - podążamy do kuchni, gdzie szatynka nastawia wodę na gorącą kawę.
  - Widząc twój strój wolałam się upewnić. Jesteś sama? - zasiadam na drewnianym krześle i splatam dłonie na stole w oczekiwaniu na napój.
  - Misiek jest na treningu. Coś się stało? - Mia zasiada naprzeciw mnie stawiając kawę na stół. Patrzy mi przez chwilę w oczy, ale nie może w nich odczytać powodu mojej wizyty. Nie jestem częstym gościem w tym mieszkaniu. I nie, nie chodzi o to że nie lubię Miśka. Po prosty z Mią często spotykamy się na mieście. 
  - Tobie jako pierwszej chcę powiedzieć. - złapałam ją z rękę uśmiechając się promiennie - Jestem w ciąży. 
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów zatonęłam w mocnym uścisku przyjaciółki. Niemalże skakała wokół mnie jak pięciolatka. Wiedziałam że się ucieszy. Zawsze pałała miłością do małych dzieci.
    - Gratulacje kocie. Zadzwoń i powiedz jak zareagował Gabi. - na pożegnania uściskałyśmy się mocno. Choć wiedziałam że jutro ją zębacze, bo pewnie wpadnie po ten drugi obiektyw aparatu, albo ten kaszmirowy niebieski sweterek, a może dla odmiany postanowi spędzić noc we własnym łóżku. Nie, na pewno ostatnia opcja odpada, Kubiak jej na to nie pozwoli.

  Stałam oparta o ścianę, skulona w sobie patrząc na wszystko w zwolnionym tempie.  Gabriel przewraca stolik a szyba pęka na kilka części, rzuca wazonem o ścianę, a potem patrz na mnie srogim spojrzeniem. Potem bierze kilka oddechów i podchodzi do mnie.
   - Ten sukinsyn nie da mi spokoju. - spojrzałam w jego poczerniałe oczy i straciłam pewność co do tego czy bay na pewno teraz jest właściwym momentem na powiedzenie mu o ciąży. 
   - Kochanie...
   - Tak wiem, znów mnie poniosło. Wybacz, ale nie zniosę kolejnego dnia z dala od ciebie. A on daje mi jeden dzień i znów mam wracać do Jastrzębia. To chore że muszę tak kursować. Najpierw chciałem się zapytać czy nie zamieszkałabyś tam ze mną. Lecz wiem że masz tu Mię...
   - Zamieszkam.
   - Słucham? - był zdziwiony. No tak nigdy nie byłam pochopna ani tym bardziej spontaniczna. Lecz teraz nie mogę kierować się tylko moim dobrem ale i dobrem dziecka.
   - Możemy się tam przenieść. A nawet musimy, dla dobra dziecka - ułożyłam dłoń na płaskim brzuchu obserwując minę Gabrysia.
   - Jakiego dziecka? - najpierw spojrzał na moją dłoń a  później  porwał mnie w ramiona domyślając się o co chodzi. Zdawało mi się wtedy, że jest tak cholernie szczęśliwy.
*

  - Wiktoria, proszę cię obudź się - czułam delikatny uścisk dłoni, zapach jego perfum jak i rozpoznawałam jego melodyjny głos. Starałam się otworzyć oczy, lecz powieki były zbyt ciężkie. Ręce wydawały mi się zrobione z ołowiu, dlatego nawet ściśnięcie jego dłoni było dla mnie nie lada wysiłkiem.
  - Błagam otwórz te swoje piękne oczy. Nie rób tego mi, Mii, nikomu. Mia cię teraz potrzebuje. Bardziej niż kiedykolwiek. Ja cię potrzebuje. Nie zniosę dnia bez twojego śmiechu, głosu. Nie odbieraj nam tego. Jeśli sama nie masz powodu do życia, pomyśl że jesteś tym powodem dla kogoś innego. Choćby dla mnie. - czułam jak całuje moją dłoń, jak jego zła rozbija się o moje przedramię i włożyłam całą swoją wewnętrzną silę po to by ścisnąć jego dłoń.  Zaraz potem ją puścił i wybiegł na korytarz oznajmiając wszystkim że się budzę. A ja w tym czasie otworzyłam wypełnione bólem oczy. 

Mia:


Po słowach Zbyszka wpadał do sali jak oszalała. Nie zważając na nic prawie rzuciłam się łóżko Wiktorii. Przyległam do jej klatki piersiowej jak mała dziewczynka. Nie hamowałam łez, a słowa wypływały z moich ust mimochodem. Wiki leżała gładząc mnie po włosach i co chwile ocierała z policzków swoje łzy. W progu stał Michał ze Zbyszkiem, a za nimi Monika. Lecz ja miałam ich obecność w głębokim poważaniu. Nie zważając na nic postanowiłam mówić.
   - Przepraszam, przepraszam, przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. Byłam ostatnio straszną zołzą. Wybacz mi proszę i powiedz, że już nigdy nic nas nie rozdzieli. Proszę wybacz mi.
   - Co ci się stało w twarz? - zapytała sięgając ręką do moich rozbitych warg.
   - Później Ci wszystko opowiem - zapewniłam ją spoglądając na zebrane w sali osoby. Zrozumiała o co chodzi, lecz nie dane było jej nic powiedzieć bo do sali przyszedł lekarz prosząc nas wszystkich o wyjście. 

Usiadłam na krzesełku przed salą Wiktorii i czkałam, aż znowu będę mogła do niej wejść. Podkuliłam nogi pod brodę kołysząc się delikatnie. Dopiero teraz dotarło do mnie to, że kilka godzin temu celowałam do kogoś z pistoletu i byłam gotowa pociągnąć za spust. Byłam gotowa go zabić. Zabić za to co mi zrobił, za to że zabrał mi radość z życia. Zabrał mi to co uważałam w sobie za najlepsze. Lekkość. To on pozbawił mnie mojej ochoty do życia, do poznawania świata, do miłości.
Miłości...
Jedyną osobą jaką kiedykolwiek kochałam jest Michał. I on doskonale o tym wie. Wie, bo patrzy teraz na mnie tymi niebieskimi ślepiami. Wie i idzie w moją stronę z kawą i swoją siwą bluzą. Okrywa mnie nią, a ja nie protestuje. Biorę od niego kawę i mówię ciche "dziękuje". 
   - Powiedz mi który to, a zabije drania gołymi rękoma. - spoglądam na niego lekko nieśmiele. Nigdzie nie dostrzegam Moniki, a Bartman oddalał się w niewiadomym kierunku. - Monika pojechała do domu. Musiała odpocząć.
   - Ach... No tak musi dbać o dziecko - pokiwała lekko głową sama sobie to uzmysławiając.
   - Czuje się do niej przywiązany. Czuje że to mój obowiązek być przy niej. Każdego dnia zastanawiam się czy ją kocham i nie mogę doczekać się odpowiedzi. - chłopak zaśmiał się przecierając twarz dłonią. - Co zabawne nigdy nie musiałem zastanawiać się nad uczuciami di ciebie.
   - Dlaczego mi o mówisz?  - pytam nie wiedząc jak mam to wszystko odbierać.
   - Właściwie to nie wiem. Chyba jesteś jedyną osobą, której mogę to powiedzieć. Wiem że mnie zrozumiesz - spojrzałam w jego oczy a moje serce podskoczyło. Czułam się teraz w obowiązku by też mu coś zdradzić.
   - Zapomniałam kluczyków od auta. Nie usłyszałeś jak wróciłam do mieszkania pochłonięty rozmowom ze Zbyszkiem. Tak dowiedziałam się o zakładzie. Poczułam się zraniona i upokorzona. Przecież nigdy nie było trudno zmieszać mnie z błotem. Wychowałam się w domu dziecka, jestem nikim. Twoja mama zawsze mi to powtarzała. Znosiłam jej upokorzenia bo cię kochałam, lecz tego co ty zrobiłeś nie byłam w stanie znieść. Dlatego zniknęłam bez słowa. Za bardzo się wstydziłam mojej łatwowierności, bałam się że w każdej chwili zrównasz mnie z ziemia na oczach ludzi. Po prostu wolałam uciec.
 Spojrzałam na niego. Miał łzy w oczach. Odwróciłam wzrok by nie musieć na to patrzeć. A on bezceremonialnie złapał mnie za dłoń i przyciągnął ku sobie. Przytulił mnie mocno, a ja się nie opierałam. Pachniał cynamonem i żelem pod prysznic. Serce biło mi niemiłosiernie szybko. A ja poczułam się na tyle odważna by wyznać mu coś jeszcze.
   -  Nigdy nie spadłam ze schodów. Zostałam zgwałcona tej nocy. - czułam jak jego każdy mięsień się napina. Jak zagryza szczęką, jak mocniej przyciąga mnie do siebie. - Nie wiem jak udało mi się po tym pozbierać. Chyba nadal nie wierzę że to mi się przytrafiło. Lecz postanowiłam się zemścić na tym mężczyźnie. - czułam jak głoś mi drży. Michał także to zauważył dlatego odsuną się ode mnie i kazał już nic nie mówić.
    - Teraz nie musisz, ale chciałbym dowiedzieć się całej historii. Chciałbym cię ochronić. - przejechał palcem po linii mojej żuchwy. Czułam jego oddech na swoim policzku. Chciałam by mnie pocałował, dlatego delikatnie rozchyliłam usta. On odebrał to jako zielone światło i pochylił się nade mną. Gdy już miał dotknąć moich ust rozległo się za nami głośnie chrząknięcie. Niedaleko stał Zbyszek a za nim blond włosy  mężczyzna. Wstałam szybko patrząc na to z niedowierzaniem.
   - Gabriel? - wyszeptałam, a zaraz potem rzuciłam się na niego z najróżniejszymi obelgami i wyzwiskami. 

" Chcę Ci powiedzieć, że wciąż Cię kocham. Że nadal niespokojnie biję mi serce, bo nie ma Cię przy mnie. Że wciąż, Twoje życie jest ważniejsze od mojego. Że tak przeraźliwie tęsknie za Twoim dotykiem. Zasypiam wpatrując się w pusty pokój.Wstaję tylko po to, by wieczorem znowu zatopić się we wspomnieniach. Chcę Ci powiedzieć, że każda życiowa funkcja traci jakikolwiek sens, gdy Cię tutaj nie ma. Słońce traci swój blask, a niebo błękitny odcień Twoich oczu. Proszę Cię, daj jakiś znak, bo wszystko tutaj co moje,umiera bez Ciebie. "

2 komentarze:

  1. zapiera dech w piersi to całe opowiadanie, Mia nieświadomie znalazła swoją biologiczną rodzinę.. w końcu ma brata. Jestem ciekawa jak będzie wyglądała ich rozmowa. Czy Misiek rzuci Monikę, ale Miji? I jeszcze teraz ten Gabriel.. ojj sie dzieje. Mam nadzieję, że niedługo kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo mi żal Mii :( Mam nadzieję, że będą z Michałem mimo tego dziecka. Tak bardzo się kochają...

    OdpowiedzUsuń