piątek, 6 grudnia 2013

"I kiedy upadniesz, masz dwie opcje: Odnaleźć swoją dawną osobowość, albo zatracić ją na zawsze."

Mia:

Drogę pomiędzy szpitalem, a komisariatem policji mogłabym pokonać z zamkniętymi oczami.  Otóż pokonywałam ten dystans już kilkakrotnie. W szpitalu jestem częstym gościem, natomiast na komisariacie, pani bufetowa zna już moje imię. Czy powinnam się tym martwić? Powodów do zmartwień mam kilka i chyba ta drobnostką nie powinnam zaprzątać sobie głowy. Powinnam raczej martwić się o Wiki, która potrzebuje teraz spokoju, który nie jest jej dany. Pojawienie się Gabriela tylko pogarsza jaj stan psychiczny i zdrowotny. Powinnam martwić się o to, że Antonin nie odbiera ode mnie telefonów od czterech dni. Nie jestem wcale zaskoczona, że jest nieco wkurzony, rozumiem go. Lecz naprawdę potrzebuje teraz jego obecności, teraz gdy zdałam sobie sprawę, że jestem w stanie go pokochać. Powinnam martwić się o to, że czekają mnie dwie naprawdę ciężkie rozumowy. Jedna z Kubiakiem o tym co się stało tej felernej nocy i o tym co zamierzałam zrobić. Mimo iż istnieje opcja wykręcenia się z tego, jakoś nie chcę tego robić. Chcę się z nim spotkać i wytłumaczyć to wszystko, pozbyć się całego gniewu i żalu. Jednocześnie chce mu dać szansę żeby zrobił to samo. Druga z Konradem. Z moim bratem. Prawdopodobnie. Tej rozmowy obawiam się chyba bardziej niż czegokolwiek. Powinnam martwić się o to, że Bartman jest bliski poderżnięcia gardła Gabrielowi, lecz jeżeli będzie chciał to zrobić to mu pomogę. Powinnam martwić się o tyle poważnych rzeczy. Więc dlaczego moim największym aktualnym zmartwieniem jest to, że rozbiłam kubek z gorącą kawą o panelową podłogę? Dlaczego nie mogę skupić się na niczym innym niż na tej ogromnej plamie gorącej cieczy. Patrze na nią tępym wzrokiem i nie przyszło mi nawet na myśl żeby ją zetrzeć. Dopiero po chwili wyrwana z letargu idę po mopa i wiaderko.
Kolejne nieodebrane połączenie, kolejny obgryziony paznokieć i kolejny wypity kubek kawy. O wypalonym papierosach już nie wspomnę. Jeszcze nigdy nie denerwowałam się tyloma rzeczami na raz. Wzdycham i obracam telefon w dłoni, po czym próbuje zadzwonić jeszcze raz. I tym razem wita mnie głos automatycznej sekretarki.
   - Anto, proszę oddzwoń do mnie gdy znajdziesz chwilę. Chcę ci wszystko wyjaśnić, przeprosić, porozmawiać. Proszę cie. - rozłączam się w wkładam telefon do torebki. Przerzucam przez ramię futerał z aparatem oglądając się za siebie czy na pewno niczego nie zostawiłam. 
   - Nadal cię ignoruje - podskakuje zaskoczona. Nie miałam pojęcia, że ktoś stoi niedaleko i mnie obserwuje. Patrzę na delikwenta i kręcę pomału głową. Jestem bliska popłakania się przez to wszystko. - Może powinnaś po prostu do niego jechać? 
Prycham pod nosem. Ciocia dobra rada się znalazła. Jak mogłabym teraz tak po prostu wyjechać. Zresztą Antonin jest na meczu wyjazdowym, a ja nie mogę opuszczać przez jakiś czas miasta. Przynajmniej dopóki nie złożę dokładnych zeznań na policji. 
   - Nie mogę. Mam na głowie pracę, Wiktorię i policje. 
   - Zapomniałaś o Michale. - unoszę wysoko brwi. Niby dlaczego mam się teraz nim przejmować? Ruszam pomału w stronę wyjścia z hali, a Zbyszek podąża za mną.
   - On nie jest moim problemem.
   - Ale wasze stosunki się ociepliły. Naprawdę mnie to cieszy - to prawda. Nie unikam już Kubiaka. Czasami wypijemy razem kawę po treningu, porozmawiamy na holu szpitalnym, ale czy to oznacza że topór wojenny został zakopany? I największa zagadka - dlaczego Zbyszka to cieszy? 

   - Od kiedy...
   - Zachowywałem się jak totalny burak. - też mi odkrycie. - Po prostu bałem się, że znów go zranisz. Lecz... Daj mi dokończyć - przerwała na chwile, widząc że już mam zamiar się wtrącić. - Lecz po tym co powiedział mi Misiek. Zrozumiałam, że to ja i on zraniliśmy cię najbardziej. - Zatrzymałam się patrząc prosto w Zbyszkowie oczy. - Chcę być twoim przyjacielem Mia. Tak jak byłem kiedyś. 
 Uśmiechnęłam się delikatnie i nie czekając ani chwili, przytuliłam go. Oplótł mnie delikatnie ramionami.
- Też tego chcę Zbyszku...


  Mój wzrok ciskał pioruny, w kieszeni otwierał się nóż, lecz to i tak nic w porównaniu z chęcią mordu w oczach Zbyszka. Szlak mnie trafia widząc Gabriela. Czego on do cholery jasnej tutaj szuka? Szczęścia czy rozumu? Siedzi jak gdyby nigdy nic w poczekalni i czeka aż Wiki wróci z badań. Ciągle zastanawiam się dlaczego Wiktoria go nie spławiła, nie zwyzywała, tylko pozwoliła mu zostać z nią tutaj i dała mu szanse żeby wszystko wyjaśnić. Może ona nie jest tak aspołeczna jak ja? Może próbuje dostrzec dobro nawet w największym skurwysynie? 
   - Wiesz, że nie zabijesz go tym wzrokiem - z letargu wyrywa mnie głos Michała. Wzruszam ramionami spoglądając na niego.
   - Nie zaszkodzi spróbować.
   - Najlepiej to obedrzeć go ze skóry i rzucić szczurom na pożarcie - Monika także nie przepada za mężczyzną i także dała mu to do zrozumienie przy ich pierwszej konfrontacji. Zachichotałam. I nie był to aż tak sztuczni chichot jak można by się było spodziewać.
   - To i tak za lekka kara, za to co jej zrobił - Bartman jest nie lada wkurzony, lecz do końca nie wiem na kogo. Na Gabriela czy na Wiktorię.

   - Wiem, że o mnie gadacie. Słyszę was - oczy naszej trójki powędrowały na intruza. 
   - Ciesz się, że swoich słów nie wprawiamy w czyn - stwierdziłam dość zgrabnie, po czym podniosłam swoje cztery litery z siedzenia. - Idę zapalić, zaraz wracam.   
  Wiatr hulał jak oszalały targając mi włosy. Mimo iż była prawie połowa marca opady śniegu nie ustępowały. Czego innego można było  się spodziewać w takim mieście. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie, lecz i tak wolałam stać na tym mrozie niż oglądać twarz tego imbecyla. 
   - Pewnie wiesz że czuje się przez Ciebie zagrożona - podskakuje ze strachu. Kto by pomyślał, że ze mnie taka boi dupa. - Zwłaszcza teraz gdy ty i Michał znów zaczęliście się dogadywać. Zawsze będziesz dla niego kimś więcej.
   - Tak i dlatego to ty masz pierścionek na palcu. - wskazuje na dłoń Moniki, a ona uśmiecha się tylko. - On cie kocha Monika. Ciebie i wasze dziecko.
   - Wiem. Ale to i tak nie sprawia że czuje się pewnie, zwłaszcza gdy w pobliżu jesteś ty. No spójrz tylko na siebie Mia. - wyrzucam niedopałek i staję naprzeciw niej. - Jesteś zabójczo piękna, seksowna, do tego niesamowicie silna i inteligentna. Jak ja mam z tobą konkurować.  

   - Nie musisz tego robić Monika. Nie przyjechałam tu dla Michała. Nie chcę go powrotem. Owszem nasze stosunki się poprawiły. Mimo iż ja i on byliśmy kiedyś razem, byliśmy także wspaniałymi przyjaciółmi. I to chcę zachować. Tę przyjaźń. - uśmiecham się do niej i podchodzę bliżej. - Zachowywałam się jak totalna suka ostatnio. I chcę za to przeprosić. Zacznijmy od nowa, co ty na to? - wyciągam w jej stronę rękę, a ona ją chwyta. Po chwili odzywa się mój telefon oznajmiający że Antonin sobie o mnie przypomniał. 

"Zostało powiedziane, że najsmutniejszą rzeczą, z jaką człowiek musi stanąć w twarz to to, co miało być. Ale co z tymi, którzy stanęli twarzą w twarz z tym co było? Albo z tym, czego już nie będzie? Albo z tym, czego już nie ma?  Wybranie własnej drogi nigdy nie jest łatwe. To decyzja, którą podejmujemy słuchając jedynie serca. Ale czasami droga zaprowadza nas do czegoś lepszego. Czasami walczymy z żalem i wyrzutami związanymi z naszymi błędami, naszą złośliwością i naszą zazdrością i wstydem za to, że nie jesteśmy tymi ludźmi, którymi mieliśmy być. I wtedy znajdujemy drogę do czegoś lepszego... albo coś lepszego znajduje nas."

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, że Michał będzie chciał powalczyć o Mię;) Fajnie że dodałaś nowy rozdział;)
    Pozdrawiam;>

    OdpowiedzUsuń